piątek, 16 września 2011

Wojna światów.

No i wyrównuje się czas... 19/19. Kto by pomyślał, że przyjdzie to tak szybko. Tyle samo czasu we Francji ile na parafii w Polsce. Nie czuję tego.... Wydaje mi się, jakbym na parafii był bardzo długo, a tutaj zaledwie chwilę, jak gdybym dopiero przyjechał. Może to też dlatego, że kontakt z Chojnicami jest wciąż tak żywy...

Tak, mimo pobytu na francuskiej ziemi, moje serce jest chyba wciąż w dwóch światach - Polska i Francja (to chyba jakaś forma bilokacji). Ogólnie widzę, że sporo moich refleksji dotyczy właśnie mojego funkcjonowania w tych dwóch światach.

W wakacje też była Polska - miesiąc czasu. Bardzo intensywnie. Po takim czasie zawsze trudno wracać, bo na nowo korzenie zapuszcza się w polską ziemię... Na nowo odżyły różne sprawy. Spotkania...spojrzenie w oczy tych, którzy mimo odległości i braku częstych spotkań są wciąż tak bliscy sercu... I powrót... zawsze trudny... Kilkanaście godzin samotnej jazdy samochodem, piosenki, które znam już na pamięć i to uczucie... takie rzadkie choć w ciągu ostatnich 19 miesięcy pojawiające się dość regularnie, zawsze na tej samej trasie.

No i jestem od dobrych 10 dni na pustynnej francuskiej ziemi. Mówię pustynia, bo faktycznie jest tutaj inny świat. Oczywiście na tej pustyni są piękne oazy (choćby w postaci ludzi tworzących Polską Misję Katolicką), ale jednak pustynia, to zawsze pustynia. Trzeba nauczyć się tutaj żyć. To jest naprawdę inny świat. Dla mnie czas zmagania się, także ze sobą, ze swoimi brakami, wadami...

Podczas pobytu w Polsce często opowiadam, jak tutaj jest. Niestety często nie są to słowa napawające optymizmem. Aż głupio mi nieraz, bo ktoś słuchając mnie, mógłby wywnioskować, że jestem pesymistą (co nie jest prawdą). Ale zauważam, że to negatywne doświadczenie potwierdzają także inni, którzy mniej lub bardziej stykają się z tą kulturą zachodu. Najgorsze jednak jest to, że część naszych rodaków, żyjąc na Zachodzie, zachwyciła się tym światem. Niepokojące jest również to, że ta kultura bardzo mocno zakorzenia się w naszej Ojczyźnie. (Polecam Wam lekturę krótkiego tekstu, który znajdziecie na .stronie http://fasolik.blogspot.com/2011/09/wolnosc-wolnosc-mamy-prawo-do.html, który obrazuje bardzo trafnie to, o czym piszę).

Boję się o Polskę. Piszę o tym prawie w każdym swoim wpisie, ale to naprawdę wynika z mojej troski. Zauważyłem w Polsce niepokojące zjawisko. Zobrazuję to pewnym przykładem. Otóż coraz trudniej jest znaleźć ojca chrzestnego. Pewna bliska osoba mówi mi, że ma z tym problem. Bo "brat z dziewczyną bez ślubu..., wszyscy kuzyni podobnie, albo po rozwodach... Znajomi też takie potrzaskane małżeństwa mają... Kogo wziąć? Przecież oni nie mogą iść do Komunii, oni nie dostaną zaświadczenia od proboszcza, żeby spełniać tak ważną funkcję". Myślę, że ten przykład obrazuje bardzo negatywną tendencję... Ta zachodnioeuropejska "wolność", którą niektórzy się zachwycają sieje spustoszenie w wielu polskich duszach.

Polska przeżywa w tej chwili wojnę dwóch światów: pomiędzy tym, co nazwiemy "sacrum", a tym, co "profanum". Czyż znakiem tego nie jest chociażby ostatnie zmaganie dot. obecności "Nergala" w TVP? Boję się, że w tej wojnie wielu zostanie rannych. Ale wiem, że warto walczyć. Na Zachodzie już nie czuć tej powszechnej walki (jeżeli już to ma ona wymiar bardziej indywidualnego zmagania), ale w Polsce czuć tę walkę dość konkretnie, bo "czarny" ma wciąż o co walczyć. Więc walczmy... Bo dopóki walczymy jesteśmy zwycięzcami.


P.S. Nasza wojna, to nie tylko wojna obronna. Proponuję pierwszą "ustawkę" już w najbliższym czasie. Szczegóły znajdziecie na stronie: http://www.iskra.info.pl/. Podejmijmy walkę!


P.S. 2 - Pozdrawiam wszystkich "cierpliwych", którzy mojej "wakacyjnej" nieobecności wytrwale tu zaglądali :)