środa, 6 czerwca 2012

Chronos i kairos... do wystrojenia.

Po długim czasie - jestem :)

Spoglądam na kalendarze w moim dwupokojowym mieszkanku na poddaszu. Mam ich trzy. Pierwszy z nich wskazuje mi grudzień Anno Domini 2010, drugi ostatni raz był "przerzucany" w styczniu 2011, a ten ostatni niedawno przerzucili mi przyjaciele. Dzięki nim, jestem w miarę na bieżąco, bo w maju 2012 r. ...

Za to czas trochę nadrabia mi kupiony niedawno zegar z wahadłem. Spieszy się w tej chwili o jakieś 15 minut... Muszę go wystroić...

I takie to moje podejście do czasu, takie einsteinowskie trochę - czyli względne. I mimo, że Albert wielkim uczonym był, to jednak powielanie jego teorii w moim życiu na taką skalę, nie jest najlepszym pomysłem. Przecież będę z tego czasu rozliczony. Tak, tak... W tej materii mam wiele do przepracowania. Ale nie czas na gorzkie żale.

Będąc w Polce zazwyczaj jakoś udaje się dobrze przeżyć czas. Tak było też teraz... Wiele się działo. Rekolekcje charyzmatyczne, Peplin, spływ, rodzina, przyjaciele, Matemblewo.... Pan Bóg działał, to był Jego czas. W Matemblewie przyszło mi mówić kazanie. Miałem jedną myśl, o której zapomniałem powiedzieć. I co ciekawe (uświadamiam sobie to w tym momencie) chciałem właśnie powiedzieć o czasie! Chciałem powiedzieć, że w Biblii na określenie czasu używa się dwóch terminów: "chronos" - to taki zwyczajny, fizyczny czas odmierzany sekundami i minutami... i drugie pojęcie to "kairos" - czas działania Boga, czas Zbawienia...

Kiedy dzielę się z Wami tą myślą o czasie, w tle słyszę rytmiczny dźwięk mojego "wahadłowca", którego nakręciłem 3 dni temu po powrocie z Polski. Na jego wahadle są dwie charakterystyczne dla starych zegarów literki R i A. Ciekawe, że oznaczają one 2 terminy francuskie: R - Retard i A - Avant. W wolnym tłumaczeniu: "za późno" i "za wcześnie". Trzeba tak ustawić, żeby było w sam raz, idealnie... 

Jestem na nowo we Francji... Na nowo nakręcony. Najwyższa pora, aby odpowiednio wystroić... Aby w końcu "chronos" stał się "kairos"...