I oto kolejny Adwent... Czas ważny, istotny, choć z racji otaczającej rzeczywistości jakoś trudno mi w niego wejść. "Na mieście" już choinki, lampki, prezenty, świąteczny klimat... Tak, jakby Boże Narodzenie miało być już za kilka dni. Jak się przygotować, jak go przeżyć?
Kilka dni temu byłem w supermarkecie w Niemczech. Wśród różnych produktów zauważyłem "Kalendarz Adwentowy"... W Niemczech to dość znana tradycja. Jednak zastanowiła mnie wielkość tego kalendarza - był jakiś większy. Okazało się, że w 24 okienkach, które otwiera się każdego dnia, mieściły się buteleczki ze złocistym trunkiem rodem z Oktoberfest`u. Ciekawa propozycja przygotowania do świąt... To chyba odzwierciedla ten zachodnioeuropejski klimat przygotowań. Ale czy tylko zachodnioeuropejski?
Pierwsze dni Adwentu to świadomość, że w Polsce rozpoczyna się nowy rok duszpasterski, którego hasłem są słowa "Kościół naszym domem". Piękne słowa - piękna idea. Jednak zastanawiam się na ile jeszcze katolicy w Polsce utożsamiają się z takim twierdzeniem; na ile czują się we wspólnocie Kościoła, jak w domu?
Mój niepokój ma swoje źródło w tym, co zaobserwowałem na forach internetowych stron dotyczących miejscowości, gdzie posługiwałem jako wikariusz. Niemal każda notka dotycząca kwestii wiary, czy Kościoła rodzi wiele negatywnych, a nawet bardzo agresywnych komentarzy. Czytam, że Kościół nie jest tolerancyjny. A może warto zadać sobie pytanie: czy ludzie są tolerancyjni wobec Kościoła?
Obserwując to widzę, jak bardzo ludzie w Polsce uwierzyli pewnym manipulacjom i kłamstwom. Pierwsze kłamstwo to opinia, że Kościół = kler (księża, biskupi etc.). A przecież w istocie duchowieństwo to mały procent Kościoła.
Kolejne kłamstwo, które zostało nawet ujęte w expose pana premiera, to przekonanie, że księża nie płacą podatków, że to "darmozjady" itd. Szok! A więc co ja płaciłem każdego miesiąca do ZUS-u, do Urzędu Skarbowego? (zainteresowanych tematem odsyłam do b. trafnego artykułu: h
ttp://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/jakie_pieniadze_kosciol_oddaje_panstwu__17035)
Boli mnie w tym wszystkim agresja słowna, nienawiść... Jestem otwarty na zdrową, merytoryczną krytykę - jak najbardziej! I cieszę się, kiedy kapłanom zwraca się uwagę, co do istotnych spraw - tak! my też potrzebujemy głosu wiernych, żeby nie popaść w pychę, rutynę itd. Ale skąd ta nienawiść?
Atakuje się też katechezę w szkołach. "Kościół pcha się do szkół", "Gdzie rozdział państwa i Kościoła?", "W szkołach powinna być etyka" etc... Dużo takich zdań, mało obrony. Ale przecież, o ile pamiętam - to rodzice zapisują dziecko na katechezę. Właśnie - trzeba je zapisać, więc gdzie mowa o zmuszaniu, narzucaniu?
I chyba właśnie najbardziej bolesne jest w tym wszystkim to, że bardzo często takie krytyczne głosy podnoszą Ci, którzy należą do tych 90% katolików w naszym kraju (nota bene: za nich
wszystkich proboszczowie płacą podatki), a więc w istocie - członkowie Kościoła, który ma być "naszym domem".
Słowo "dom" kojarzy mi się nie tylko z budynkiem, ale chyba bardziej ze wspólnotą ludzi, którzy go tworzą. Podobnie ma być z Kościołem, który nie jest zbiorem "czarnych mafiozów", którzy narzucają jakieś nieludzkie normy i "doją swoje owieczki"... Kościół to nie instytucja... Kościół to my. Nie dajmy się podzielić! Pamiętajmy, że to szatan jest "ojcem kłamstwa", który posługuje się metodą dzielenia. Szukajmy jedności i bądźmy świadectwem, że tylko Bóg obecny w swoim Kościele jest dawcą szczęścia i sensu życia. Brońmy naszego domu.
Niech Adwent będzie szczególnym czasem refleksji nad tym co się dzieje "w naszym domu", którym jest Kościół...
Wszystkim dedykuję piosenkę o domu...
PS. Do czytelników "Miecza Słowa": Kochani! Nie zawsze mam czas, żeby coś wrzucać. W czasie Adwentu postaram się umieszczać ciekawe kazania znalezione w internecie.