czwartek, 14 kwietnia 2011

Masz już jajka na święconkę? Zostało kilka dni... Pospiesz się!

Zauważyłem, że niemal wszystkie moje wpisy wrzucam na stronkę dość późną porą. Może jakoś pod wieczór te myśli lepiej się układają... A może to wynik tego, że wiele rzeczy odkładam na późną porę. Przyznam się (tak w ramach spowiedzi wielkanocnej), że zawsze miałem z tym problem. I chyba ciągle go jeszcze mam... 

Ostatnie dni Wielkiego Postu... ile to jeszcze rzeczy trzeba zrobić... i znów na ostatni moment.

Jakoś inaczej niż zwykle przeżywam ten czas. Może dlatego, że nie mam możliwości uczestniczyć w cotygodniowej Drodze Krzyżowej, Gorzkich Żalach. Przeżywam ten czas bez typowych rekolekcji wielkopostnych, czy kazań pasyjnych... Jest inaczej. 

Za tydzień rozpoczyna się Triduum Paschalne... Czy ja to czuję?

Pamiętam, że w dobrym przygotowaniu do Wielkanocy kiedyś służyło nam to, że np. słuchało się mniej radia, albo wcale w ogóle rezygnowało się z muzyki.

Ostatnie rozmowy ze znajomymi pomogły nam dojść do niemal identycznych wniosków. Otóż zauważyliśmy, że dziś, nawet w Polsce, Wielki Post jest przeżywany już zupełnie inaczej niż było to całkiem niedawno. Oto choćby jeden przykład. Otóż czytam na jednej z lokalnych stron, dotyczących mojego miasta rodzinnego, że w minioną sobotę (09.04.2011) odbyła się dyskoteka w stylu lat  80-tych i 90-tych. Organizatorzy, za pośrednictwem mediów, zapraszali gorąco do udziału, a także do przebrania się w ubrania z tamtych lat...

Może ktoś powie: "Czym ty się chłopie dziwisz?". Faktycznie, przeglądając niedawno różne informacje znalazłem wiele tego typu "akcji", jak np.: koncerty, wybory Miss, konkursy tańca dyskotekowego etc. Owszem, świat tak czyni... Ale myślę sobie, że kiedy przestanę się temu dziwić, to będzie bardzo zły znak świadczący o moim stanie ducha.

Mam świadomość, że tego typu "imprezy" to nie nowość (sam pamiętam gdy wiele lat podczas Drogi Krzyżowej w Wielki Piątek przechodziliśmy obok dyskoteki, która tego dnia tętniła swoim życiem). Ale kiedyś to był chyba wyjątek. A dziś mówi się: "to jest normalne", że "to norma"... 

Po co więc jest nam dany czas 40 dniu dni? Czy nie lepiej byłoby ograniczyć Wielki Post do np. 1 lub (maksymalnie) 2 tygodni. Też byśmy się wyrobili... A nie?

Przecież kupić jajka i białą kiełbasę na święconkę się zdąży... A i spowiedź wielkanocną może się uda "odhaczyć", jak dobrze...

Ale czy naprawdę o to chodzi? Czy Wielkanoc mam ograniczyć się do święconki, zająca i lanego Poniedziałku?

Te ostatnie dni mogą być czasem ważnej refleksji i swoistym rachunkiem sumienia. 

Jak przeżyłem ten czas przygotowania? Czy potrafię pościć? (Polska to jedyny kraj w Europie, gdzie pości się w każdy piątek - to nasz wielki skarb!). Jeżeli nie potrafię odmówić sobie "głupiej" kiełbaski, schabowego lub parówki w piątek (w sytuacji gdzie innych produktów są setki), to czy moja wiara ma w ogóle jakąkolwiek namiastkę "głębi"? Jeżeli nie stać mnie na wykonanie takiego "drobiazgu", to czy stać mnie na cokolwiek?

Pytań wiele... Ale jest jeszcze kilka dni... 

I znów wszystko na ostatnią chwilę... Ale On czeka, on JEST...
Daj Mu szansę, by on mógł w Tobie umrzeć i zmartwychwstać!


PS. Z dedykacją dla wszystkich, na ostatnie dni Wielkiego Postu: