wtorek, 13 marca 2012

2 dzień kursu...

Nie zawsze jest czas, żeby przysiąść i spisać swoje myśli. A w ostatnim czasie trochę się ich zbiera...

W miniony poniedziałek (tydzień temu) rozpocząłem intensywny kurs języka francuskiego (Ciężko mi samemu się zabrać do nauki języka. Potrzebuję mobilizacji.) Kurs rozpoczął się ciekawie i konkretnie... Pierwszego dnia, niemal przez 3 godziny dyskutowaliśmy na temat religii, wiary i Boga. Ciekawe, prawda? Akurat taki temat był w materiale przygotowanym dużo wcześniej. Przypadek? W każdym razie pomyślałem sobie, że Pan Bóg stawia nam różne zadania, gdziekolwiek jesteśmy.

Natomiast to, o czym chcę napisać dotyczy kolejnego dnia zajęć. Otóż prowadząca kurs "zarzuciła" kolejny wielki temat. Zapytała jakie jest nasze zdanie na temat aborcji. Pomyślałem sobie: "No to jedzie ostro kobita. Ale OK. Damy radę!".

W grupie było nas 6 osób. 1 muzułmanka, 1 katoliczka (wytłumaczyła, że chodzi do kościoła dość rzadko), pozostałe 3 jako "poszukujące" (choć jak się przyznały - przyjęły sakramenty w Kościele Katolickim). No i ja... Jedyny facet w całym gronie... Pomyślałem: "zapowiada się ciekawie". No i faktycznie, w jakimś sensie tak też było.

Wszystkie kobiety opowiedziały się bez większego zawahania za aborcją (jedynie ta deklarująca się jako katoliczka stwierdziła, że jest za aborcją, ale tylko w pojedynczych przypadkach, np. gwałtu). Argumenty, którymi się podpierały są dość dobrze znane, także w Polsce. "Prawo do wyboru; prawo do decyzji; matka nie jest przygotowana; nie miałaby warunków, aby to dziecko wychować itd."...

Oczywiście dziewczyny czekały na mój głos (szczególnie po dość ciekawej dyskusji poprzedniego dnia). Starałem się być spokojny, choć w środku się kotłowało tysiące myśli. Stwierdziłem, że dla mnie ta kwestia nie podlega żadnej dyskusji: "Jestem za życiem. Od poczęcia do naturalnej śmierci. Dla mnie to człowiek i tyle." 

Podniosło się larum. "Jak możesz tak myśleć?! Przecież to przeczy wolności kobiety. Ona ma prawo wybrać czy chce mieć to DZIECKO, czy nie". Oczywiście wykorzystałem użyte słowo DZIECKO i spytałem "czy to dziecko też jest wolne i ma wybór?" Dziwnym trafem dyskusja momentalnie przeskoczyła na tor, że to jeszcze nie jest człowiek, że to tylko płód, zygota itd.

Atmosfera się zagęszczała z minuty na minutę. Nie chciałem cisnąć ostro, ale przecież mówimy o życiu, więc podsumowałem swoją wypowiedź słowami, że problemem współczesnego człowieka jest egoizm. To jest podstawą wielu kwestii. Liczy się "moje ja", "mój brzuch", "moje życie" itd.  I wtedy padła "ciekawa" myśl prowadzącej kurs: "No, ale przecież aborcja to jest całkowite przeciwieństwo egoizmu (!!!)" Kumacie to ludzie? Gdy to usłyszałem, nie mogłem się otrząsnąć. Ej! Aborcja przeciwieństwem egoizmu?! Spytałem więc jak ona to rozumie. Odpowiedziała, że "matka nie chce, aby to dziecko wychowywało się w sytuacji trudnej. Ona chce, aby ono urodziło się wtedy, kiedy będzie miało dobre warunki, więc ona nie chce go urodzić, bo nie jest egoistką". I wtedy zadałem pytanie: "Więc ona chce jego dobra i dlatego go zabija, tak?!" Zapadła cisza, ale bardzo krótka, bo wszystkie panie z uśmiechem na twarzy przeszły do jakiegoś innego, mniej trudnego tematu dotyczącego zadania domowego dotyczącego bodajże rodzajników określonych.

Ja niestety nie miałem głowy do rodzajników. Siedziałem lekko przybity. "Logika współczesnego świata" - pomyślałem...

Ale okazało się, że moje zdziwienie miało się jeszcze pogłębić. Ponieważ po kilku minutach książka z francuskiego przyniosła nam kolejne zadanie, w którym mieliśmy określić nasze stanowisko wobec kary śmierci. Oczywiście od razu zapaliła mi się lampka i pomyślałem - "To nie przypadek! Aborcja, kara śmierci - ciekawe co z tego wyjdzie". No i się zaczęło.

Dziewczyny z zapałem, niemal z wypiekami na twarzy mówiły, że każdy ma prawo do życia, że każdy może się zmienić, że każdemu trzeba dać szansę! "Jesteśmy za życiem, a nie za śmiercią!" Rozumiecie?! Jaka sprzeczność! Przed chwilą walczyły z tym życiem, z tą szansą!

Ja powiedziałem, że potwierdzam to, co mówiłem przed chwilą. "Jestem zawsze za życiem, nawet gdy może się ono wydawać trudne".

Drugi dzień kursu językowego uświadomił mi stan współczesnego społeczeństwa. Niezależnie od kraju, słyszy się te same hasła, te same argumenty przeciw życiu. Myślę, że nie jest bez podstaw zadawanie sobie pytania, "czy ktoś za tym wszystkim nie stoi?"

Patrzę na wydarzenia w Polsce. Protest feministek (bo mam wątpliwość, co do użycia słowa "kobieta" co do tych osób). Tegoroczny protest skupia się przede wszystkim na walce z Kościołem Katolickim. Chcą prawa do aborcji, do antykoncepcji, do finansowania in vitro... Kobiety występujące przeciw macierzyństwu.

Z bólem obserwuję tych, którzy walczą z życiem i widzę wielu innych, bardzo mi bliskich, którzy walczą o życie... 
Cóż napisać? Brak mi słów...

Boże! Miej w opiece jednych i drugich!

PS. Polecam piękne świadectwo (poniżej 2 filmiki). Może niektórym z Was znane.
PS. 2 Dziękuję, jak zawsze, wszystkim za wierne zaglądanie na tę stronę i mobilizowanie mnie do kolejnych wpisów.