sobota, 31 sierpnia 2013

Pójdziesz z siłą, jaką masz... (Sdz 6,14)


Zbieram się i zbieram do naskrobania tutaj czegoś... No i jak sami widzicie, to zbieranie trwa już prawie pół roku. Ostatni wpis w marcu! Nieźle! Takiej przerwy w pisaniu to chyba nie miałem. Myślę, że wyraża ona trochę stan mojego ducha; wyraża to, co było we mnie...

No, ale wracam. Cieszę się też i dziękuję za to, że mnie mobilizujecie! Widzę, bowiem po statystykach strony, że każdego dnia zagląda tutaj przynajmniej kilka osób. No i dzięki za te mobilizacje słowne, które też utwierdzają mnie w tym, że warto. Wszyscy tu zaglądający: Bądźcie pozdrowieni! :)

Wracając jeszcze trochę do tego stanu ducha... Jak już wspomniałem miniony rok nie był łatwy. Dużo się działo, dlatego tym bardziej czekałem na upragnione wakacje. One są zawsze dla mnie takim wyjątkowym czasem. W tym roku trochę dłużej - bo 6 tygodni. A więc ponad miesiąc rekolekcji, bo tak traktuję właśnie to, co przeżyłem. 
Pamiętam, że gdy kilkukrotnie prowadziłem różne rekolekcje, to często wyjaśniałem na początku, po co przeżywamy taki czas. Mówiłem często: "słowo "Rekolekcje" pochodzi od łacińskiego zwrotu "re-collectio" - zebrać coś na nowo/pozbierać się". I taki był właśnie ten tegoroczny czas moich wakacji. 

A temat? Tu nie mam żadnych wątpliwości. WSPÓLNOTA! Najpierw kapłańskie rekolekcje w Medjugorie. Czas odkrycia na nowo wartości wspólnoty kapłańskiej. Czas przeżywany przede wszystkim wśród kapłanów, których poznałem tam - na miejscu. A miałem wrażenie i poczucie, że znamy się od lat. Wspólnota modlitwy, adoracji, rozmowy i radości. Niezwykłe...

Potem Polska. 
Najpierw ślub siostry - święto i radość najbliższej rodziny. Potem coroczne rekolekcje "Pod Bocianim gniazdem" organizowane w miejscowości rodzinnej moich rodziców. I znów niezwykła pomoc rodziny, tej już szerszej. Bez nich nie dałbym rady tego ogarnąć. No i piękna młodzież. Fajnie być tatą.Potem wyjazd z przyjaciółmi na coroczne (jak to nazywamy) wczaso-rekolekcje. Piękny czas! Cudowne doświadczenie bliskości tych, którzy są niezwykłym darem. I w końcu rowerowa pielgrzymka na Jasną Górę - czas ze wspólnotą, dla której miałem być (i daj Boże - byłem) pasterzem. Już po raz kolejny powierzono mi zadanie, aby jechać jako pierwszy. Cel udało się osiągnąć - wszyscy dotarli do Mamy :) Ale czułem odpowiedzialność. To też było niezwykłe doświadczenie.
Tak... na każdym kroku Pan Bóg uświadamiał mi: Nie jesteś sam!

Pięknym momentem, niemal wieńczącym pielgrzymkę rowerową był ostatni wieczór w Kamyku przed Częstochową. Śpiewając pieśń "Niech Cię Pan błogosławi i strzeże" podchodziliśmy do siebie wzajemnie, i patrząc sobie głęboko w oczy błogosławiliśmy się nawzajem. Ostatni moment tej modlitwy był dla mnie bardzo wyjątkowy. W spontanicznym geście wszyscy podeszli do mnie, położyli na mnie swe ręce i śpiewając tę niezwykłą pieśń udzielili mi błogosławieństwa. Nie jesteś sam! Wspólnota!

I takie były te wakacje... 
W tym roku minęło już 5 lat mojej posługi kapłańskiej. Widzę, jak bardzo sprawdzają się słowa z księgi Rodzaju: "Nie jest dobrze, aby mężczyzna był sam". Parafrazując te słowa: "Nie jest dobrze, aby ksiądz był sam". I wcale nie chodzi mi tutaj o kwestię celibatu (który odkrywam, jako wielki dar). Widzę, że wiele kapłańskich trudności, a nawet odejść ma swoje źródło właśnie w braku wspólnoty.

Pamiętam przed laty, pewien bliski mi kapłan powiedział: "Pamiętaj, bez wspólnoty zginiesz!". Święte słowa. Potwierdzam. 
Ten miniony rok nie był dla mnie łatwy... W różnych sprawach widziałem przed sobą pewien mur, który mnie przerażał... 

Dziś, zanim otworzyłem po 5 miesiącach mojego bloga, słuchałem ciekawą konferencję. M.in. o Gedeonie. Otóż w księdze Sędziów czytamy o Aniele, który przychodzi do młodego Gedeona i powierza mu bardzo trudną misję, po ludzku wręcz niewykonalną. Gedeon pełen wątpliwości boi się i wyraża swój strach. Wtedy Anioł Pana mówi: "Pójdziesz z siłą, jaką masz". Nie bez obaw Gedeon idzie i dowodząc małą grupą żołnierzy pokonuje 120 tys. wojska Madianitów.
Ja w te wakacje uświadomiłem sobie niezwykłą siłę, którą mam od Boga - siłę wspólnoty! Ty ją też masz!
Więc idź z siłą, jaką masz! Nie jesteś sam!

niedziela, 24 marca 2013

Wielki Post z fotela u dentysty.

Tykający po mojej lewej stronie zegar przypomina mi, że mijają kolejne chwile... Chwile  wypełnione w ostatnim czasie dość intensywnie - spotkaniami, konferencjami, a także spowiedzią! Dla kogoś spoza Francji wykrzyknik postawiony przeze mnie może wydawać się bynajmniej zastanawiający. Spowiedź i wykrzyknik. Ano tak, bo tutaj spowiedź nie jest normą. Jest raczej sporym wyjątkiem. Tym bardziej cieszę się widząc, jak ten sakrament zaczyna przeżywać tutaj swoją nowość. Cieszę się, że i ja mogłem być jakimś narzędziem, przez które działo w tych dniach Boże miłosierdzie.

Te przeżyte dość intensywnie chwile przypominają mi także, że już za parę chwil zaczynamy Wielki Tydzień. Czas postu, jak zwykle, minął (zbyt) szybko. Pustynna Francja nie pomogła w jego przeżyciu. A może to ja za mało szukałem sposobności? Z dystansem spojrzałem też na Ojczyznę. Chyba też z tym Wielkim Postem różnie to wyglądało. Przez te 40 dni przyglądałem się zdjęciom na dość popularnym internetowym serwisie społecznościowym. Wielki Post w Polsce czyli tu imprezka, tam browarek - generalnie "high life". Mało różnic w porównaniu do pozostałych pór roku liturgicznego. Hmm... Chyba się starzeję :) Bo "za moich czasów" :) dyskoteki w Wielkim Poście były raczej nie do pomyślenia. A dziś wydają się być już pewną normą. Ich żywa obecność nie wywołuje raczej większej sensacji...

Kilka tygodni temu byłem u dentysty. Choć każde takie spotkanie jest dla mnie jakimś traumatycznym doświadczeniem, to ostatecznie dałem radę :) Może dzięki temu, że otrzymałem solidne znieczulenie. Nawet nie poczułem wbicia igły! Mimo tak delikatnego wkroczenia w moje dziąsło, ów znieczulenie objawiło z czasem swoją moc. Kiedy na koniec pani poprosiła mnie o "przepłukanie", okazało się, że moja prawa strona ust zupełnie nie funkcjonuje, o czym przekonałem się widząc na moim swetrze sporą plamę. Znieczulenie działało jeszcze kilka godzin. Prawdopodobnie tego popołudnia mój uśmiech wyglądał dość ciekawie, bo jednostronnie.

Dlaczego łączę te 2 sprawy? Otóż patrząc choćby tylko na siebie, wydaje mi się, że troszkę znieczuliliśmy się na Wielki Post. I to znieczulenie weszło w nas - katolików dość niepostrzeżenie. A jednak działa... i to chyba dość konkretnie. Pisząc bardzo ogólnie, mogę chyba postawić tezę, że dziś już coraz częściej nie czujemy, że Wielki Post to ma być jakiś inny czas. Nie czujemy, że dyskoteka w tym czasie to coś nie tak... Boję się, że przy takim znieczuleniu coś ulatuje - to, co istotne; to, co bardzo ważne. To żywa wiara.

Niedziela Palmowa to ostatni dzwonek, aby uzmysłowić sobie, że zbliża się Wielkanoc. To ostatni moment, aby nie przegapić Triduum Paschalnego, aby razem z Chrystusem być w Wieczerniku, iść z nim na Golgotę i w niedzielny poranek razem z nim Zmartwychwstać...

niedziela, 17 lutego 2013

Luźne myśli z "happy end`em".

I znów się zbieram i zbieram do napisania czegokolwiek... Ale zebrać się nie mogę. No, ale w końcu wypada, choćby z szacunku do Was, którzy, jak widzę tutaj zaglądacie (niektórzy z Was dość regularnie).
Hmm... Co napisać? Jaki temat dotknąć? Sporo tego. Rzucę kilka myśli. Wybaczcie za chaos...

Pewnie w tych dniach jakimś szczególnym wydarzeniem jest wiadomość płynąca z Watykanu, a dotycząca naszego papieża Benedykta. Napisano już o tym tak wiele, że nie mam zamiaru robić tutaj kolejnej szczegółowej analizy i przedstawiać moich przypuszczeń, czy intuicji. To, co mnie dotyka w kontekście tej decyzji to powszechne poruszenie w różnych kręgach. To paradoksalnie cieszy, bo pokazuje, że gdzieś tam w głębi człowieczego serca rola papieża jest dość istotna, nawet dla ludzi dalekich od Kościoła. Nawet jeśli ich wypowiedzi mają charakter krytyczny wobec odchodzącego biskupa Rzymu, to pokazują że istnieje coś, co można nazwać "powszechnym ojcostwem papieża".

Oczywiście z dużym rozczarowaniem, a może nawet irytacją przyjąłem pewne komentarze, jakoby "były to stracone lata", bo "papież nic nie zrobił"... I tu szereg pojawiających się zarzutów, kalkowanych w każdym niemal medium, a dotyczących spraw np. pedofilii. Czy my mówimy o tym samym papieżu?

W takich momentach mam wrażenie, że największymi specjalistami od Kościoła są ci, którzy naprawdę nie mają z nim nic wspólnego. To oni chcą zadecydować, co "Kościół musi" i jaki powinien być. Rzeczą wręcz zakrawającą o kpinę jest "troska" o Kościół niektórych polityków (których nazwiskiem nie chcę się kalać), którzy jednocześnie bardzo mocno namawiają do apostazji.

Czy takie spojrzenie nie jest jak patrzenie na witraż z zewnątrz kościoła?

Przykre jest to, że wielu ludzi, także tych obecnych w życiu Kościoła, wchodzi w ten sposób rozumowania, opierając się jedynie na takich doniesieniach medialnych tworzących fałszywy obraz. Mówi mi ktoś dziś: "A wie ksiądz, Pan Jezus miał żonę". "A skąd ta informacja"-pytam? "Bo ostatnio w gazecie czytałem". No tak... "teologia gazetowa"...

Kolejna sprawa. Już kilka osób mówi mi, że moje wpisy mają raczej pesymistyczny charakter. Ciekawe. Nigdy tak na to nie patrzałem. Zawsze myślałem, że to opis rzeczywistości, tego, co widzę. Ale może faktycznie? Raczej jestem typem optymisty (tak mi się przynajmniej wydaje), ale widzę też to zagrożenie, o którym wspomniałem. Może czas "francuskiej pustyni" temu sprzyja?

I tak na koniec: Obserwuję moich kochanych uczniów i wychowanków, z którymi rozpoczynałem moją katechetyczną i wikariuszowską przygodę. Od tamtych chwil mija blisko 5 lat. Niektórym udaje się bardziej, innym mniej. Myślę o nich sporo. Czasem, kiedy widzę te ich zmagania, to jak wchłania ich świat; kiedy widzę nawet ich potknięcia, to myślę, że może za mało włożyłem wysiłku w to, by być ojcem; może za bardzo się wycofałem, zostawiłem ich... hmmm... I znów pesymistycznie? Mimo wszystko chyba nie :) Wierzę, że ponad tym ludzkim wymiarem i słabością jest jeszcze On - Bóg, który pisze po tych różnych krzywych liniach człowieka i Kościoła. Dla niego nie ma nic niemożliwego!

PS. Zachęcam (choćby w ramach wielkopostnego zatrzymania) do obejrzenia ciekawej konferencji Bpa Dajczaka: http://kosciol.wiara.pl/doc/1443757.Bolesna-diagnoza-bp-Dajczaka


Pozdrawiam optymistycznie! :)