czwartek, 10 lutego 2011

"Mamo jezdem w ciąży..."-"Za miesiąc matura, a ty mówisz jezdem?!"... czyli o tym, co szalenie ważne.

Przepraszam, że znów po długim czasie... Ale w końcu jestem. :)

Dużo się dzieje w świecie i w Kościele, więc i myśli sporo... Jednak chciałbym dotknąć tematu bardzo ważnego, który często podkreślałem. To moje myślenie utwierdziło się w jednym z ostatnich przemówień papieża. Chodzi o przygotowanie do małżeństwa.

Temat szalenie istotny. Myślę, że wielu z nas zauważa niepokojące zjawisko, obecne także w Polsce, którym jest fala rozwodów. Temat bliski chyba każdemu z nas. Bardzo często są to wielkie dramaty nie tylko tych dwojga ludzi, ale także ich rodzin, a pewnie przede wszystkich jest to dramat (ewentualnych) dzieci. Ta kwestia dotyczy także katolików. Wielu z nich ubiega się o stwierdzenie nieważności małżeństwa (warto zaznaczyć w tym miejscu, że nie ma czegoś takiego, jak: "unieważnienie małżeństwa", ani tym bardziej "rozwód kościelny"). Z jednej strony cieszę się, że ludzie pragną uregulować swoją sytuację, ale z drugiej strony mam świadomość, że jest to bardzo trudny proces, który często bardzo rani.

Wspomniałem o papieżu... Otóż 22 stycznia tego roku papież Benedykt XVI podjął tę kwestię w swoim przemówieniu do Roty Rzymskiej. Papież zauważając ilość wniosków o stwierdzenie nieważności małżeństwa podkreślił, aby duszpasterze wielki nacisk położyli na przygotowanie do małżeństwa.

Oczywiście te słowa papieża odbiły się echem w mediach. Pozwólcie, że przytoczę fragmenty jednego z artykułów na ten temat (nie będę robił reklamy cytowanej gazecie, bo nie warto). Pozwolę sobie podkreślić pewne zwroty, które znalazłem w tym "ciekawym" tekście.
Oto on:

Po wystąpieniu papieża Benedykta XVI na temat zaostrzenia rygorów zawierania sakramentu małżeństwa polscy hierarchowie planują wielkie zmiany. Dłużej będą trwały nauki małżeńskie, narzeczeni będą musieli przejść dokładne badania psychiatryczne, a kobiety w ciąży ślubu mogą nie dostać wcale! 
- Nikt nie może domagać się prawa do ceremonii ślubnej! - grzmiał Benedykt XVI i zapowiedział walkę z lekkomyślnym udzielaniem ślubów przez księży. W związku ze słowami papieża za kilka miesięcy Komisja Episkopatu ds. Duszpasterstwa Rodzin ma przyjąć listę zmian w zasadach udzielania sakramentów. 
Jak mówi gazecie biskup Antoni Długosz, skończy się zawieranie ślubów w pośpiechu. Księża będą dokładnie prześwietlać życie narzeczonych i badać ich motywację wstąpienia w związek małżeński. W związku z tym należy się spodziewać bardzo intymnych pytań od księdza, np. na temat doświadczeń seksualnych, uzależnień, a nawet o przebytych chorobach wenerycznych.
Badaniem narzeczonych zajmą się wyznaczeni przez diecezje psychiatrzy, psychologowie i lekarze. Ale to nie wszystko. - Przygotowania do ślubu muszą być prowadzone od dzieciństwa, staż narzeczeński ma wynieść co najmniej kilka lat, a czas nauk przedmałżeńskich pół roku - mówi bp Długosz i podkreśla, że szczególnym nadzorem zostaną objęte śluby udzielane ciężarnym. Wszystko z obawy, że ciąża jest jedynym powodem, dla którego młodzi zawierają małżeństwo".
Koniec cytatu...

Tekst napisany w bardzo ciekawym tonie, bardzo wpływający na wyobraźnię. Wyobrażam sobie 83-letniego papieża "grzmiącego" na ludzi słowami: "to się musi skończyć!".

Kilka dni później znalazłem jeszcze jeden "ciekawy" artykuł (oczywiście na głównej stronie) na temat tego, jak to "stare panie z duszpasterstwa" przygotowują małżeństwa do ślubu. Artykuł zawierał same negatywne przykłady. Ciekawy jest ten "obiektywizm dziennikarski"... Czy chodziło o zbanalizowanie problemu i przyczepienie kolejnej "moherowej" łatki?

Cieszę się jednak ogromnie, że ta wypowiedź papieża ruszyła pewną dyskusję. Uważam bowiem, że troska o rodzinę jest obecnie jednym z priorytetów. Najnowsze dane wskazują, że w tej chwili około 20% dzieci rodzi się w związkach pozamałżeńskich, to 3 razy więcej niż 20 lat temu. Zatrważające statystyki.

Artykuł, który zacytowałem to taki trochę "straszak" - że nie warto brać ślubu, bo Kościół będzie robił "rewizję". Ślub brać warto, a bardziej trzeba podkreślić - warto przyjąć sakrament małżeństwa, bo tak po ludzku, bez Bożej pomocy to trudno zawsze i wszędzie kochać drugiego człowieka... A przecież sakrament małżeństwa to zaproszenie Boga do życia małżonków.

Ale szalenie ważne jest przygotowanie. I cieszę się, że cytowana przeze mnie gazeta dała piękny tekst bp. Długosza: "Przygotowania do ślubu muszą być prowadzone od dzieciństwa...". Chwała Panu! Oto właśnie chodzi. To nie ma być tylko świstek, czy zaświadczenie, ale pewien program realizowany wielowymiarowo.

Wydawałoby się, że jakby szkoła już to podjęła, bo przecież jest przedmiot, który się zowie: "Wychowanie do życia w rodzinie" lub "Wychowanie seksualne"... Tylko nieraz obawiam się, czy to o to chodzi... Boję się, żeby to nie była nauka techniki. Przypomina mi się w tym miejscu znana anegdota (mam nadzieję, że nikogo nie zgorszę). Rzecz ma miejsce na szkolnym korytarzu. Dwóch chłopców z 2 klasy szkoły podstawowej prowadzi ciekawą rozmowę: "Ty, widziałeś tam pod kaloryferem leżała prezerwatywa?" A drugi odpowiada: "A co to jest kaloryfer?" No właśnie... I druga, tym razem prawdziwa, historia. Opowiadał mi znajomy-nauczyciel, kiedy to podczas wycieczki (5 klasy szkoły podstawowej), podczas wieczornego obchodu zastał "chłopca i dziewczynę" w dwuznacznej sytuacji. Dziewczyna widząc reakcję nauczyciela powiedziała ze spokojem: "Niech się pan nie martwi, ja jeszcze nie mogę być w ciąży". Szok!

Kiedyś tzw. "kurs przedmałżeński" był prowadzony zazwyczaj w klasie maturalnej. Moim zdaniem, to stanowczo za późno. 3 klasa gimnazjum, to już maksymalna granica, aby poruszyć te kwestie, np. w ramach katechezy. 

Problem przygotowania, to bardzo poważna kwestia... Zwłaszcza w dzisiejszym świecie, gdzie tak bardzo promuje się "wolność i swobodę". W związkach podkreśla się tylko uczucia i doznania, a tak mało mówi się o odpowiedzialności. Spójrzcie chociażby na filmy proponowane młodzieży. W tych filmach zazwyczaj wszyscy mogą ze wszystkimi i kiedy tylko chcą... Tylko szkoda, że producenci tego filmu nie zaznaczają, że taki film to bajka...

Na powyższy temat można by wiele i długo... Ale myślę, że warto rozmawiać i robić coś, aby ludzie świadomie i dobrze przygotowywali się do małżeństwa.
(Pomocą ku temu są z pewnością liczne konferencje - choćby ks. Pawlukiewicza, czy zamieszczona na moim blogu konferencja o. Justyna.)


Przepraszam, że się tak rozpisałem, ale leżało mi to na sercu :)

Zachęcam do komentarzy i Waszych refleksji i przemyśleń, na ten temat...

Pozdrawiam gorąco :)