Godzina 22.10… za oknem szmer miasta powoli kończącego kolejny dzień… w pokoju zapalona lampka i cisza…
To pierwsza dziś noc na nowym miejscu, taka „pustynia w mieście”. Bez Internetu, bez muzyki, bez telewizji… Cisza… w której można usłyszeć własne myśli. Już od dawna chodził mi po głowie pewien temat… A dziś w tej ciszy wydaje się on jeszcze bliższy i wyraźniejszy. To temat samotności.
Zagadnienie pewnie niełatwe, trudne do zdefiniowania, jak wiele spraw. Samotność. Pamiętam kilka takich momentów życia, kiedy czuło się tą samotność. Ten specyficzny „ucisk w gardle”, tak, że nie można było prawie nic powiedzieć.
Pewnie ta samotność jest nieodłącznie związana z naszym kapłańskim życiem. Bałem się jej trochę. Pamiętam jak już w seminarium wielokrotnie powtarzano, że musimy nauczyć się tej samotności. I pewnie w jakimś stopniu seminarium było taką lekcją, szczególnie w relacji z rodziną. Ale samotność ma wiele twarzy i wiele wymiarów. Zastanawiałem się, jak to będzie w kapłaństwie z samotnością. Pamiętam świadectwa i słowa kapłanów, którzy dzielili się swoim przeżywaniem tej kwestii. Ale ja tego jakoś szczególnie nie doświadczałem.
Ale doświadczenie samotności jest na tyle ważne w naszym życiu, że nie mogło i mnie ominąć. Dotknęło i mnie, ale nie w sposób traumatyczny, straszny, powodujący długotrwały stan depresyjny J
Jednak czegoś doświadczyłem. Pewnie szczególnie wyjeżdżając przed pół roku z Polski, wypływając na „francuską głębię”. Ale doświadczenie to pojawiło się szczególnie po tegorocznych wakacjach (z resztą przepięknych i obfitujących w wiele wspaniałych wydarzeń). Nie ukrywam, że powrót do Francji nie był łatwy. Nie łatwo jedzie się samemu, a tym bardziej mając świadomość, co się za sobą zostawia. Szklane oczy przez niemal 1200 km… W myślach tak wiele osób, miejsc, spotkań, w których zostawiło się „część siebie”, a tu trzeba iść dalej, w nową rzeczywistość, zaufać, zaryzykować…
Człowiek wspomina, to co było, obserwuje, cieszy się, ale jednak gdzieś w środku to uczucie: „jakże chciałbym być z nimi – tam”…
Ale Pan Bóg wie, co robi… I wiem, że to miejsce, ten czas – tutaj - jest dla mnie ważny. Także czas właśnie takich doświadczeń. Myślę, że kapłańska moc płynie z kilku źródeł. Pierwszym jest moc sakramentu, ale poza nią wielkim źródłem są: celibat i właśnie samotność.
Można by długo i dużo pisać o samotności. O samotności w małżeństwie, o samotności w tłumie ludzi itd. Nie będę jednak tworzył wielkich elaboratów i wywodów. Ale wiem, że Bóg daje nam (nie tylko kapłanom) to doświadczenie, bo przez nie poznajemy jacy jesteśmy naprawdę, poznajemy, kogo naprawdę kochamy…
Więc Boże Tobie zawierzam tego wieczora siebie…
I dziękuję, bo wiem, że „Ty potrzebujesz mych dłoni, mego serca młodego zapałem, mych kropli potu i samotności”…
Cześć. :)
OdpowiedzUsuń`Samotność nigdy nie może być celem samym w sobie, gdyż jest wówczas zawsze czymś złym, tak jak złem jest każde cierpienie. Samotność stanowi wartość tylko wtedy, gdy służy dobru innych, prowadzi do wspólnoty z Bogiem i ludźmi.` Pan Bóg wystawia nas na próby, abyśmy przez to stali się silniejsi. :) Abyśmy wiedzieli, że to co robimy, robimy dobrze. :) ;p
Kiedy zacząłeś pisać o doświadczeniu samotności po tegorocznych wakacjach, tak przed oczyma pojawił mi się obraz krótkiego momentu spotkania z Tobą na szlaku pielgrzymowania tuż przed Częstochową i zatrzymałam się na szklanych oczach, widząc Cię jednak jak zawsze wesołego i uśmiechniętego.. 12oo km. to jest kawał drogi od Polski, ale tu za tymi 12oo km. masz przyjaciół, masz rodzinę, masz wspomnienia, masz do czego wracać i zawsze będziesz miał, bo zostawiłeś cząstkę siebie i nie tylko dlatego. :)
`Wystarczyła Ci sutanna uboga`. Jesteś wspaniałym Kapłanem. :) - bez wątpienia. :P
Pozdrawiam i życzę wytrwałości oraz uśmiechu na każdy dzień. :)
Z modlitwą -
Patrycja :P
Szczęść Boże:)
OdpowiedzUsuńCzytając zamieszczony przez Księdza wpis z piątku, troszkę się zastanawiałem i doszedłem do wniosku że pobyt na obczyźnie któremu towarzyszy samotność, można porównać do rekolekcji.A druga myśl to pobyt pustelnika gdzieś daleko od innych ludzi. Tak jak w przypadku Księdza studia we Francji, chociaż bardziej przeważa u mnie jednak myśl pierwsza z rekolekcjami.
Wiemy że każde rekolekcje się zaczynają i kiedyś się kończą dla Księdza takimi rekolekcjami są studia one też kiedyś się zakończą i nadejdzie dzień powrotu do Ojczyzny w której wszyscy czekamy:)
Jedno jest pewne co by nie było "DAMY RADĘ"
Do następnego spotkania w Chojnicach.
Mateusz.
Samotność... Ileż mogę na ten temat powiedzieć, znam to uczucie, doświadczam go bardzo często... Jakieś 5mies. temu zawiodłam się, na pewnej osobie, która była dla mnie najważniejsza... To nie było nic w rodzaju chłopak - dziewczyna, relacja przyjacielska, ale bardzo bliska... Zawiodłam się, z dnia na dzień cisza... Dopiero dziś powoli odzyskuję równowagę, ale jest ciężko... Dlaczego o tym mówię, ponieważ to wiąże się z chwilami samotności, całymi wieczorami spędzanymi myśląc o tym co było, tęskniąc za tym czasem kiedy się śmiałam i byłam szczęśliwa... Samotność wiąże się z łzami a tych przez te miesiące było baaaardzo dużo... Nikt nie powinien być samotny, ale skoro tak się dzieje, to wg mnie jest to łaska Boga, by stać się przez to silniejszym człowiekiem. Życzę ks wiele łaski Bożej i wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, z Bogiem!
Magda, Tuchola.
Piękny temat. Na czasie i bardzo związany z pójściem za Jezusem, który praktycznie przez cały pobyt na ziemi był samotny. Ja często czuję się samotna w małżeństwie. Wiem jednak, że najważniejsze jest to, co z samotnością robimy, czy się w niej pogrążamy i wchodzimy w otchłań, czy wyciągamy z samotności perłę. Ja moją perłę często podlewam łzami w nocy, ale rano wstaję gotowa do przeżywania kolejnego dnia...
OdpowiedzUsuńGdyby nie Jezus-pewnie już bym tu nie komentowała.
Ola
Czesc Tomku
OdpowiedzUsuńTak juz jest. Nasze Kaplanstwo ma w sobie chwile gdy mamy wokol nas tlumy ludzi i ma tez chwile kiedy jestesmy sami. Patrzac na Chrystusa, On byl czesto otoczony ludzmi-tlumami, ale tez szukal chwil samotnosci, by rozmawiac z Ojcem.
Jak wiesz mam 3200km do mojego domu. Czesto wspominam chwile przezyte w Tczewie, w seminarium... wasz pobyt u mnie. Sa to chwile, kiedy widzimi, ze warto zyc.Pozdrawiam. Darek
Proszę księdza na początek chcę księdza pozdrowic i podzieli się tym jak sama radze sobie z samotnością mój mąż wyjeżdża do pracy za granicę teraz gdy ja również straciłam pracę nie możemy sobie pozwolic nawet na czeste jego powroty wiec w domu jest raz na dwa miesiące.ktoś powie mało czy dużo owszem mieliśmy też czasy rozłaki w naszym małżeństwie po 9 miesięcy gdy pływał ale to już przeszłośc i nie bardzo chce do niej wracac.chcę powiedziec ze najgorzej jest wieczorami gdy dzieci zasną a człowiek zostaje sam z tą ciszą,wtedy uciekam najczęsciej do wspomien, do rozmyslania i do modlitwy bo wiem ze tylko dzięki rozmowie z Bogiem wytrzymuję te próby ,tą naszą rozłąkę, każdego dnia w modlitwie powierzam Panu moją rodzinę i moje małżeństwo wiem i wierzę że Pan wie co robi,w tej samotności jeszcze bardziej za sobą tęsknimy.Tak sobie czasami porównuję tą moją samotnośc do tego że jak zgrzeszymy lub gdy ktoś odejdzie od Boga to Pan wtedy też jest samotny,i z cierpliwoscią czeka na nasz powrót tak jak ja na powrót mojego męza. Jest mi trochę smutno gdy słyszę jak mówią że przez wyjazdy i długie rozstania małżeństwa się rozchodzą ja myśle że to nie tak ,że przecież przy ołtarzu ślubowaliśmy sobie miłośc ,wiernośc ,uczciwośc,o uczucie trzeba dbac po latach tak samo jak przed ślubem,a przede wszystkim zawierzyc swoją ,rodzine,męża Panu Bogu:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam wszystkim za piękne komentarze :) To dzięki nim wiem, że warto dzielić się sobą, także tutaj w ten wirtualny sposób.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę w Waszych wypowiedziach zamieściliście wspaniałe świadectwa. Dziękuję Wam za nie!
Niech Pan Jezus, który też przeżywał samotność wspiera nas wszystkich w przeżywaniu tego trudnego, ale ważnego życiowego doświadczenia.
PS. Zapraszam do komentarzy w najnowszym wpisie :)
Szczęść Boże! Na blog trafiłam przypadkiem, jednakże i przypadkiem okazało się, że "łączy nas Diecezja Pelplińska". Notatka daje dużo do myślenia i skłoniła mnie, aby nie pozostać obojętną na te słowa, a nóż pomożesz rozmową...Nawiązując do Waszej samotności, nie wiem ile zła robię, ale wiem, że to coś wielkiego. Miłość do pewnego księdza- to, co mnie spotkało.Nie chcę się narzucać moimi opowieściami, nie wiem na co mogę liczyć, ale jeśli poczułbyś wewnętrzną potrzebę, że warto mnie wysłuchać, pomóc w jakiś sposób to proszę napisz, opowiem wtedy moją historię oczekując na zrozumienie. mocnainaczej@wp.pl
OdpowiedzUsuń