Moja nieobecność na blogu spowodowana była nie tylko ciszą wyborczą, ale także licznymi zajęciami w ostatnim czasie... Ale jestem...
Wybory... to temat, który dość mocno odżywa w naszym kraju co pewien czas, wywołując najróżniejsze emocje. Dziś jesteśmy już po kolejnych wyborach parlamentarnych... Dokonaliśmy wyboru... Przepraszam, połowa Polaków dokonała wyboru (bo przecież frekwencja ok. 50 %).
Nie chcę dokonywać tutaj oceny konkretnych polityków czy partii, bo nie o to mi chodzi (a Ci, którzy znają mnie bliżej, znają moje przekonania - nota bene pięknie streszczone przez Ks. Rafała tutaj). Natomiast z wielkim niepokojem przyjmuję 3 wynik tych wyborów - partię, która w sposób tak oczywisty i konkretny deklaruje swój sprzeciw wobec Kościoła. Niepokoi mnie to, że tak wielu ludzi młodych popiera ten "ruch".
Tegoroczne wybory i fakty, które podkreśliłem potwierdzają moją obawę, że bardzo mocno tracimy w Kościele ludzi młodych. Myślę, że to ostatni dzwonek, żeby coś z tym faktem zrobić.
Od kilkunastu miesięcy spoglądam na Kościół w Polsce z perspektywy zachodu Europy i nie ukrywam, że widzę, go inaczej, chyba bardziej krytycznie. Przyglądam się szczególnie obecności młodzieży w życiu Kościoła. Niestety ze smutkiem muszę stwierdzić, że tracimy młodzież. Owszem - jest Lednica, pielgrzymka... ale co poza tym? Prężnie działają niektóre wspólnoty i stowarzyszenia, ale czy to nie za mało?
Przeglądam zdjęcia z różnych uroczystości o charakterze patriotycznym - nie ma młodzieży (a jeśli jest, to "przysłana na siłę")... Oglądam zdjęcia z odpustów parafialnych - nie ma młodzieży (a jeśli jest... to często tak, jak wyżej napisałem). Oczywiście, to pewna opinia bardzo ogólna i zdaję sobie sprawę, że istnieją świetnie funkcjonujące parafie, w których młodzieży nie trzeba "naganiać".
Przeglądam propozycje działań duszpasterskich proponowane z okazji takich uroczystości. Wśród nich: odsłonięcie tablicy, poświęcenie pomnika, godzina wychowawcza na temat patrona szkoły etc. To wszystko piękne sprawy, ale one nie porywają młodzieży. Tu trzeba czegoś więcej. Czegoś co porwie młodzież. I naprawdę nie chodzi tylko o to, żeby była "beka", bo młodzież potrzebuje i chce pójść w głąb.
Ktoś opowiadał mi, że był gdzieś w Polsce na diecezjalnych obchodach Światowych Dni Młodzieży. To, co go dotknęło to brak w tym miejscu konfesjonałów, gdzie młodzież mogłaby skorzystać z sakramentu spowiedzi; to kapłani w mankiecikach - jakby "z innej bajki"... To może subiektywne odczucie tej konkretnej osoby, ale ono wskazuje, że chyba nie nadążamy...
Bezdyskusyjnie - Kościół, także ten w Polsce, potrzebuje dziś konkretnej ewangelizacji.
Jest wiele najróżniejszych akcji oddolnych, ale brakuje mi zaangażowania "od góry". A przecież właśnie teraz potrzeba tych, którzy podejmą to dzieło, którzy (jak to trafnie ujął na swoim blogu ks. Jacek) wyjdą z wygodnego fotela i ciepłych kapci, by zrobić coś więcej... by zaryzykować... by wypłynąć na głębię...
Nade wszystko trzeba nam gorliwych pasterzy, którzy w mocy Ducha Świętego będą nieśli Ewangelię.
Módlmy się o nowy zapał ewangelizacyjny dla Kościoła i dla jego pasterzy!
W związku z tym zachęcam wszystkich do włączenia się w przepiękną akcję organizowaną przez KSM Chojnice. Szczegóły tutaj
A czym kościół zachęca ludzi młodych? czym przekonuje?
OdpowiedzUsuńNo właśnie... Akcji trochę jest, ale chyba mają zbyt małą siłę przebicia i mają charakter b.lokalny - trzeba się naszukać. Stąd też moje powyższe wątpliwości. Brakuje mi tego zapału ewangelizacyjnego, który porwałby młodych ludzi. Brakuje mi konkretniejszych dzieł w skali diecezjalnej i ogólnopolskiej. Myślę, że wciąż zbyt mało wykorzystuje się do tego celu internet...
OdpowiedzUsuńrzeczywiście.. teoretycznie cały czas coś się dzieje "przy kościele".. ale w kim to budzi zainteresowanie? w ludziach starszych (osobiscie nie mam nic do ludzi starszych), ale patrząc z perspektywy osoby w miarę jeszcze młodej, to nie ma nic zachęcającego, nic przyciągającego. Internet - owszem, to jest to narzędzie, które wykorzystane w odpowiedni sposób, może zainicjować spotkanie (chociażby jedno/kilkukrotne) młodego człowieka z kościołem (mówiąc ogólnikowo). ciesze się, że chce się jeszcze komuś w ogóle o tym pisać..
OdpowiedzUsuńciekawie analizuje sytuację Kościoła w Polsce ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, gdy podkreśla, że także wśród polskich biskupów brakuje duszpasterzy, którzy pracują z ludźmi, są aktywni w parafiach, działają z młodymi i znają codzienne życie. Odsyłam do tekstu na stronie frondy:
OdpowiedzUsuńhttp://fronda.pl/news/czytaj/tytul/polskiemu_kosciolowi_brakuje_sternika_15977
"Natomiast z wielkim niepokojem przyjmuję 3 wynik tych wyborów - partię, która w sposób tak oczywisty i konkretny deklaruje swój sprzeciw wobec Kościoła. Niepokoi mnie to, że tak wielu ludzi młodych popiera ten "ruch".
OdpowiedzUsuń" - nie mogę się z tym zgodzić. Faktem jest, że jest zbyt dużo polityki w kościele i kościoła w polityce. Niestety tak być nie może bo Polska, a coraz częściej widać, że tak właśni jest. Nie wiem co przyniosą kolejne lata, ale wydaje mi się, że w kolejnych wyborach do parlamentu Ruch Palikota zdecydowanie zbliży się do PO kosztem innych partii. Nie ma co się oszukiwać, katolicy to nie tylko elektorat PiS, ale i inni ludzie, którzy chcą żyć w normalnym państwie. Nie w kraju rządzonym przez ludzi sztucznej mgły, innych teorii spiskowych oraz sfałszowanych wyborów... ŻENADA...
*Niestety tak być nie może, a coraz częściej widać, że tak właśni jest. - sorry za błąd
OdpowiedzUsuńNie chciałbym rozwijać wątków politycznych, choć od niego wyszedłem, więc odniosę się do ostatniej wypowiedzi.
OdpowiedzUsuń- "katolicy to nie tylko elektorat PiS"
Owszem, to prawda. Ale kryteria wskazywane przez Kościół podczas wyborów są dosyć klarowne: Gdy głosuję na kogoś, to popieram to, co on głosi. Więc gdy popieram partię, która popiera: in vitro, legalizację związków homoseksualnych, aborcję, legalizację narkotyków etc., to w rzeczy samej popieram kogoś kto jest przeciw Kościołowi. A więc ostatecznie jako katolik występuję wbrew Kościołowi, który stanowię, więc postępuję wbrew sobie. A jeśli tego nie czuję, to warto zadać sobie pytanie: Czy jestem jeszcze katolikiem?
-"wydaje mi się, że w kolejnych wyborach do parlamentu Ruch Palikota zdecydowanie zbliży się do PO"
Trudno mi oceniać Twoją znajomość polityki, ale z perspektywy dotychczasowych rządów wynika dość klarownie, że to raczej PO przychyli się w stronę "Ruchu Poparcia..." (o czym już w dniu wyborów mówiło wielu profesorów).
I na koniec - zachęcam raczej do rozwijania tematu docelowego, bo polityka była tylko trampoliną :)
I jeśli mogę to proszę o podpisywanie się, nawet poprzez pseudonim, będzie nam łatwiej się porozumiewać :)
OdpowiedzUsuńJeśli nie odkryłam Boga, jeśli nikt mi o Nim nie powiedział, to nic mnie w kościele nie pociąga. Wręcz przeciwnie. Gadanie o wieeelkiej miłości, niekiedy odwrotnie - straszenie piekłem, to dla wielu ludzi takie... sranie w banie. Nic konkretnego. Nic, co w jakikolwiek sposób mogłoby ich do Boga przybliżyć, a tylko wywołuje gorycz. Wiem, bo sama jestem młodą osobą. Czego zatem potrzeba? Świadectwa! Nie gadania o cudach niewidach, snucia dziwnych teorii, nie mówieniu o pieniądzach, ale świadectwa. Tego, jak On działa w moim życiu i jak warto jest iść za Nim.
OdpowiedzUsuńCzasami zastanawiam się, dlaczego ludzie, po przekroczeniu progu kościoła, stają się nagle tacy smutni, poważni? Gitara jest często krytykowana, bębny również. Organy mało młodzież przyciągają - choć one nie są istotą wiary.
Istotą wiary jest Chrystus. Ale nigdy nie da się w Niego uwierzyć, jeśli się Go nie doświadczy. A katechizacja w żaden sposób do Niego nie przybliża - młodzieży nie potrzeba teorii, a mistyki i doświadczenia. Bo jeśli ktoś wie, że istnieje Osoba, która kocha i jeśli sam tej miłości doświadczy, nigdy nie przejdzie obojętnie. I dopiero z tej miłości powinno wypływać wszystko inne - przychodzenie do kościoła, jakieś ruchy religijne, modlitwa itd. Nie z musu, bo się wypalić można. I zniszczyć wewnętrznie.
Kościołowi potrzeba ewangelizacji, nie katechizacji. Niesienia miłości Chrystusa - przede wszystkim do tych, z którymi ciężko 5 minut spędzić. Służąc w tym roku Słowem na Lednicy jako ewangelizator, zauważyłam, że młodzieży nie potrzeba wiele - wystarczy dostrzeżenie i chęć zrozumienia. Mięknie, staje się zarazem silniejszy - Mocą Ducha. Jeden czyn za 5 nudnych kazań, jedna wysłuchana rozmowa niż tysiąc dyskusji teologiczno-filozoficznych.
A jeśli chodzi o Palikota... To nie sądzę, by ci, co na niego głosowali, byli w wielkiej mierze przeciwni Kościołowi. Wielu zagłosowało na niego tylko dlatego, by porobić sobie "bekę" - bo to kontrowersyjny polityk jest.
Pozdrawiam serdecznie.
ale z konkretnymi celami :) jeśli ktoś chce legalnie palić, niech pali, ja nie muszę, tak jak nie muszę pić alkoholu chociaż jest dozwolony, po co komuś mamy tego zabraniać :) in vitro? jak najbardziej, szansa dla wielu małżeństw, które na adopcje nie potrafią się zdecydować,
OdpowiedzUsuńNo to sobie wybraliśmy rząd :pan P. już żąda usunięcia krzyża z sali obrad, posłanka-pani G., która była panem i ma żonę i syna, chce zasiadać w komisji rodzin... :( A to dopiero początek, jak będzie wyglądało w Polsce za 4 lata ?
OdpowiedzUsuńKrzyż powinien zostać usunięty, abo na ścianach sali obrad powinny pojawić się symbole innych religii.
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko symbolom innych religii. Jak dla mnie, może wisieć Gwiazda Dawida, Jezus na palu - jak u Jehowitów czy islamska szahada. Nie mam nic. Tylko rzadko się zdarza, by w miejscu publicznym - w szkole czy gdziekolwiek indziej, byli wyznawcy innych religii. Jeśli tak będzie - OK. Warto jednak zwrócić uwagę, że nie krzyczą o zdjęcie krzyża ci, którzy nie wierzą czy wierzą w kogoś innego. Krzyczą ci, którzy chcą zwrócić na siebie uwagę, którzy - z różnych przyczyn mają uraz do księży i ludzi wierzących w Chrystusa.
OdpowiedzUsuńPalikot w 2009 r. napisał: "Wielu komentatorów tego bloga dopytuje o mój stosunek do uchwały w sprawie krzyży. Dlatego poruszam ten temat raz jeszcze. Nie brałem udziału w glosowaniu nad uchwałą sejmową, gdyż nie dojechałem na czas z Lublina. Głosowałbym przeciw. Jednak nie przeszkadzają mi krzyże w szkołach czy innych miejscach publicznych. Krzyż jest w takim samym stopniu w Polsce symbolem religijnym, co narodowym. Jeśli komuś przeszkadza symbol religijny niech odczytuje to w sposób narodowy właśnie. Kościół w Polsce był zawsze bowiem po stronie ludu i po stronie polskości. Dlatego – inaczej niż w Hiszpanii – nie można bezmyślnie walczyć z krzyżem. Są jednak sytuacje gdzie zdecydowana większość jest innego zdania i w tych miejscach powinno dojść do zmiany. Krzyż nie powinien dzielić Polaków." http://palikot.blog.onet.pl/Zaleglosci,2,ID395649493,n
Widać, po dwóch latach, zmienił zdanie...