wtorek, 1 listopada 2011

Halloween czy Holy wins? - nocny raport z obserwacji...

Nie chciałem już dziś nic pisać, choć sporo myśli w ostatnim czasie po głowie mi krąży... Ale wszedłem na pewien, bardzo popularny portal społecznościowy. Przeglądam zdjęcia, wpisy... Wiele z nich łączy to samo słowo: "Halloween". No tak, prawie bym zapomniał. Ja już myślałem o Uroczystości Wszystkich Świętych, a przecież jeszcze to "amerykanske" święto, bez którego nie sposób już w Polsce żyć. Nie wiedziałem jednak, że jest ono aż tak popularne. Zabawy, imprezy, bale... Ale czy jest co świętować? Czy jest z czego robić przysłowiową "bekę"? Według mnie - niekoniecznie. Nie mogę czekać, bo myśli mi uciekną. Więc piszę...

Nie chcę w tym miejscu robić teologicznego wykładu na temat historii tego pogańskiego zwyczaju (zainteresowanych odsyłam np. tutaj lub bardzo konkretnie tutaj), ale jedynie wyrazić kilka moich myśli.
Przede wszystkim - ten zwyczaj pokazuje, jak bardzo jesteśmy manipulowani, jak bardzo pewne środowiska narzucają nam treści czy zwyczaje, które są zupełnie niezwiązane z naszą kulturą.

Druga sprawa - abstrahując zupełnie od wymiaru duchowego - co przez ten zwyczaj promujemy? Oglądam wymalowane mordki, umoczone w czerwonej plakatówce; rozczochrane kłaki; wystające kły - słowem - obrzydlistwo. Co to promuje? I czy to tylko zabawa?

Dziś w mediach usłyszałem wypowiedź pewnego zakonnika. Powiedział, że celebrowanie tego zwyczaju, to w istocie świętowanie/kult tych wszystkich, którzy są w piekle. Potwierdza to zresztą Anton LaVey (założyciel tzw. "Kościoła Szatana"), który mówi, że Halloween to najważniejsze święto satanistyczne. Czyli mniej lub bardziej świadomie dzieciaki, przebrane za kościotrupy i inne tego typu cuda, włączają się w święto satanistów.

Nie chcę przesadnie demonizować twierdząc, że każdy uczestnik takich zabaw zostanie np. "opętany", ale nie ukrywam, że przeraża mnie to trochę. Już sam widok tych osób budzi we mnie mieszane uczucia.

Zwyczaj "Halloween" splata się w pewien kontekst naszych czasów. Kontekst życia i śmierci... Podczas "Halloween" ludzie śmieją się w jakiś sposób z rzeczywistości śmierci. Ale czy to nie ma przełożenia na podchodzenia do życia? Według mnie może to sprawiać, że zacierają się pewne istotne sprawy. Dziś ludzie chcą panować nad życiem - od jego początku (in vitro), aż po jego kres (eutanazja, aborcja). Coraz częściej stykam się z przypadkami niedoszłych samobójców lub tych, którzy się okaleczają (nie rozumiem po co?). Z drugiej strony często ludzie płaczą nad losem jakiegoś pieska, który ma skaleczoną łapkę - i wrzucają jego zdjęcia na portale społecznościowe z prośbą, aby poprzeć ich protest o to, aby walczyć o jego życie.

Zacierają się istotne różnice... Nie mam nic przeciw obrońcom praw zwierząt, ale miejmy pewną hierarchię. Brońmy tym bardziej życia ludzkiego.

Tak wielkie widzę te różnice. Ktoś mówił mi o przypadkach 2 ludzi, z którymi zetknął się w ciągu ostatnich kilku dni. Pierwszy - to mały chłopiec, który walczył wraz ze swymi bliskimi o to, aby żyć. A drugi to nieco starszy, ale jeszcze młody człowiek, który walczył ze wszystkimi, aby nie przeszkadzali mu odebrać sobie życie. Skąd te różnice w podejściu do życia?

Myślę, że to kwestia wiary... Tam, gdzie jej brak - tam zaczyna się zabobon, dziwne zwyczaje... Ta pustka musi zostać czymś wypełniona. Ale tylko prawdziwa wiara w Boga przynosi sens, bo to, co inne - prędzej czy później - napełnia pustką.

Niestety dziś często brakuje, zwłaszcza w rodzinie, tych, którzy przekazują prawdziwą, piękną głęboką wiarę... Stąd tak wielką popularnością cieszą się takie zwyczaje, jak choćby Halloween. (Oczywiście nie twierdzę, że wszystkie osoby, które się tam "bawią", to osoby niewierzące, ale niestety włączają się w ten sposób w ten współczesny "danse macabre"... Tylko, czy szatan zna się na żartach?)


Co więc robić?
Mój kolega zaproponował ciekawą myśl: Gdy ktoś zapuka do jego drzwi z jakimś dziwnym pytaniem: "Cukierek, czy coś tam (nie wiem, co tam się mówi)", to jego piesek pomoże takiej pukającej osobie pobić nowy rekord w sprincie na 100 m.
Pomysł ciekawy :) Natomiast dołączę jeszcze swoje "trzy grosze"...
Myślę, że Kościół powinien ten fakt wykorzystać w odpowiedni sposób. Może bardziej zaakcentować Uroczystość Wszystkich Świętych? W polskiej tradycji ma ta uroczystość, jak dla mnie, wyraz nazbyt pesymistyczny, a przecież to święto tych wszystkich, którym się udało osiągnąć niebo!

Więc pytam Was: Jakie są Wasze propozycje? Co robić?

8 komentarzy:

  1. księdza kolega źle zaproponował to z tym pieskiem dlaczego już mówię ponieważ ja tez jak byłem młody to też bawiłem się w takie coś cukierek albo psikus po części się zgadzam z ks wpisem ale oburzyło mnie troszkę to iż ks akceptuje to z tym pieskiem ponieważ młodzi ludzie bawią się w halloween bo chcą sobie zjeśc coś słodkiego albo chcą się pobawic w zabawę kto zrobi lepszy psikus bo młode dzieci nie wiedza że oni akceptują w tym role szatana nie mają takiej świadomości ja tez jak byłem młody to bawiłem się w takie coś bo nie wiedziałem że to coś złego dla takich dzieci liczy się tylko i wyłącznie zabawa dlatego ważne jest aby rodzice z dzicmi rozmawiali na ten temat i tłumaczyli im że jest to zła zabawa a jak ks kolega by napóscił psa to dziecko by mogło się bardzo mocno przestraszyc i dostac zawału albo coś innego to nie jest dobra postawa po prostu trzeba dzieciom tłumaczy że nie można urzadzac taki zabaw ale bardzo fajnie że pisze ks o taki zabawach bo można sobie później to przemyślec i przeprosic Boga za to że kiedyś się bawiło w takie coś ps.przepraszam za taka składnie ale mam nadzieje że cos ks. z tego zrozumiał :)

    gadzin

    OdpowiedzUsuń
  2. Halloween. Komercyjne "święto" - podobnie jak walentynki - nie wnosi w życie człowieka, niczego co pozwoliło by mu zastanowić się nad życiem, jego sensem. Ale czy dla większości ludzi w dzisiejszych czasach Dzień Wszystkich Świętych, nie kojarzy się z obowiązkiem sprzątania grobów? Wydaje mi się, że również sens tego święta zatracił się gdzieś po drodze, w gonitwie o dobrobyt. Oglądałam wczoraj program w TV, który pokazywał stragany przycmentarne pełne baloników, ubrań, jedzenia. Ludzie pragną zarobić pieniądze, a nie połączyć się w zadumie z tymi, którzy nas opuścili.
    A Halloween jest przeciwieństwem, przyjemną zabawą, która odciąga uwagę od obowiązku i dopóki dorośli nie zaczną wpajać dzieciom odpowiednich wartości, przyciągać będzie je bardziej niż wyjazd ba cmentarz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Częściowo się zgodzę,ale częściowo nie.
    Otóż co innego bawić się w przebraniu ducha czy jakiegoś innego potwora, a co innego być satanistą. Dziś Halloween to tak jak bal przebierańców. Dziś w Polsce przynajmniej to nic innego jak dobra zabawa w przebraniach. Dla dzieci to sposób na zbieranie słodyczy czy drobnej jałmużny. Co roku księża protestują... czy wiecie przeciwko czemu protestujecie ?
    Bez urazy,ale dziś ludzie (nawet wierzący) potrzebują rozrywki, a daje ją między innymi halloween. Różnego rodzaju akcje na facebooku typu ,,NIE HALLOWEEN'' i tak nic nie dadzą. Osobiście nie widzę nic złego w (uwaga) zabawie w przebraniu 31 października.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zainteresowanie "Halloween" trochę się wiąże z tym, że rodzice nie chcą czy nie potrafią poświęcić czasu swoim dzieciom i zająć dzieci zabawą, rozmową, są zmęczeni życiem i odpoczywają jak dziecko zajmie się "sobą". Rodzice nie tłumaczą dlaczego nie wolno, kto mi to zabrania, mówią tylko nie rób, zostaw, a dziecko potrzebuje wiedzieć co może robić i dlaczego, w co się bawić, i rodzice powinni poświęcać czas dziecku, po prostu BYĆ razem z dziećmi.
    Co robić? - aby dzieci chciały przebywać z rodzicami, a rodzice chcieli przebywać z dziećmi? Dopiero jak będą chcieli spędzać czas ze sobą można zacząć się zastanawiać jak go spędzać.
    P.S. pomysł z pieskim skuteczny, chciałoby się "ręcznie" wytłumaczyć, ale podejrzewam, że te dzieci nigdy nie usłyszały od nikogo o co tak naprawdę w tej zabawie chodzi, dlaczego jest niebezpieczna i jakie mogą być jej skutki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem Chrześcijanką, ale szczerze mówiąc nie jestem przeciwko Halloween. Jak dla mnie to tylko zabawa, przebieranie się w duchy, diabły itp. Sataniści biorą to na poważnie - różne obrzędy itp. (w sumie nawet nie wiem co dokładnie robią) Jednakże człowiek o zdrowym rozumie powinien wiedzieć, gdzie kończy się granica. Samo przebieranie się i uczestniczenie w zabawie nie jest złe jak dla mnie. Ludzie szukają rozrywki, a uczestniczenie w balu raczej się wielce nie różni od uczestniczeniu w balu z przebraniem :) właśnie tak to wygląda z mojej strony :) PS. bardzo dobra notka, w sumie daje wiele do myślenia i skłania nas d owypowiedzenia własnych myśli :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie obchodziłam, nie obchodzę i nie mam zamiaru obchodzi Halloween. Jakieś "święto", nie zakorzenione w naszej kulturze, a z roku na rok wchodzące w nasze polskie zwyczaje z coraz większym impetem. Tego zjawiska pewnie już się nie da zahamować, ale można w nim po prostu nie uczestniczyć, a dzieciom starać się tłumaczyć jakie konsekwencje może mieć taka "zabawa".
    A jeśli chodzi o uroczystość Wszystkich Świętych, to tu się zgadzam, w naszych kościołach obchodzona jest ona aż nazbyt pesymistycznie. Duża rola tutaj dla Kapłanów, o uświadomienie wiernych jaka jest istota tej uroczystości. Tylko pozostaje pytanie kiedy ich/nas uświadomić? Nawet jeśli na Mszy Świętej na cmentarzu Ksiądz powie kazanie, które miałoby cokolwiek wyjaśnić, to i tak nikt go nie będzie słuchał. Ludzie zamiast skupić się na odprawianej Eucharystii, dyskutują nad grobem o tym kto jaki znicz postawił, a kto kupił taką, a nie inną wiązankę. To czasem jedyna okazja w roku, żeby spotkać się z dalszą rodziną, więc wspaniały czas na plotki i wszelkiego rodzaju dyskusje. To niestety nasza polska rzeczywistość...
    Dlatego co roku, najpierw idę do kościoła, aby móc spokojnie uczestniczyć we Mszy Świętej, a dopiero później na cmentarz, najlepiej jak już ten cały, za przeproszeniem, szaszor umilknie i będzie można spokojnie się pomodlić nad grobami tych, którzy od nas odeszli...

    OdpowiedzUsuń
  7. hej! Księże Tomaszu, w 100% zgoda, za czasów OAZOWYCH przeżywaliśmy ten dzień jako imieniny wszystkich i było wesoło (szczególnie wieczorem)! co do hallo... nie wiem czy słyszałeś o spotkaniach na czuwaniu w ten wieczór np w Luzinie - była alternatywa dla niszczycieli dyń ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki za Wasze wpisy :)
    Oczywiście z tym "pieskiem", o którym pisał mój kolega, to żart. Ja pewnie tak ostro bym nie zareagował, ale spytał takie małe, nieświadome dzieciaczki - "A dlaczego jesteś tak przebrany, a o co chodzi... ? itd." (taka mała katecheza). A na koniec: "to teraz pomódlmy się za zmarłych". Pewnie jeśli by już przyszli - to trzeba byłoby to wykorzystać ku dobremu.

    Ktoś z Was napisał: "co innego bawić się w przebieranie, a co innego być satanistą". Ależ oczywiście - zaznaczyłem to w swoim tekście. Natomiast prawda jest taka, że to, co łączy te dwie grupy - to jeden dzień świętowania. Promuje się fajną zabawę, a w tym samym czasie - pod podobnym przebraniem, pod przykrywką - "bawią się" sataniści. Z tym, że ich zabawa ma zupełnie inny charakter (dokładny opis w drugim linku w moim artykule - polecam).

    Ktoś z Was pisze: "to tylko bal przebierańców". Dla wielu pewnie tak... Może jestem dziwny, ale nigdy nie lubiłem horrorów - a w Halloween - wszyscy przebierają się za jakieś wstrętne postaci. Co w tym pięknego? Eksponowanie brzydoty? Taki cel ma to święto?

    Nie jestem za "wylewaniem dziecka z kąpielą", czyli mówienie: "to jest be i tak nie wolno". Dlatego prosiłem Was o sugestie.
    Cieszę się, że Luzino działa! Chwała Panu! Prosimy o jakieś szczegóły :)

    No i czekam na inne propozycje! Co Kościół może zaproponować młodzieży?

    OdpowiedzUsuń