Powiem szczerze, że nigdy nie używałem tego powiedzenia, bo wydawało mi się trącącym materializmem. Ale myślę, że jest w nim wiele prawdy. Oczywiście nie koniecznie ograniczając tego powiedzenia do "niedzielnej tacy".
Bylejakość dotyczy wielu sfer naszego życia. Począwszy od ubioru. Czy dziś istnieje coś takiego jak niedzielny strój? Jak ubiera się młodzież na rozpoczęcie roku szkolnego?
Bylejakość w nauce. Jeśli masz lepsze wyniki to przylepią ci łatkę "kujona". I często taki człowiek jest traktowany jako "kosmita", ktoś z innej planety.
Bylejakość w zachowaniu. Jeśli masz zasady, to jesteś "dziwakiem", "konserwatystą", który nie zna życia. Trzeba przecież iść z duchem czasu... Świat się zmienia...
I zaczynamy się przyzwyczajać do czegoś, co jeszcze przed kilkoma laty było nie do pomyślenia.
Dziś normalnym już nazywane jest mieszkanie ze sobą przed ślubem, sprawdzenie się itp.
Słowo "dziewica" jest słowem bardzo niepopularnym, a pierwsze skojarzenia młodej kobiety określanej takim mianem są raczej negatywne i powodują uśmiech na twarzy.
Ta bylejakość przekłada się też na sferę duchowości.
Na Mszy św. wielu ludzi nie śpiewa, nie odpowiada na słowa kapłana, nie angażuje się w liturgię.
Jak wygląda kwestia piątkowego postu, modlitwy?
Jaka wiara taka ofiara (czyli poświęcenie, zaangażowanie)?
Co więc zrobić? Czy tylko mówić: "poprawcie się, tak nie można, musicie... itp."? Nie znam słusznej odpowiedzi...
Więc potrzeba nam gorliwości... zaczynając od siebie :) Nie mamy być bezkręgowcami (bez kręgosłupa moralnego), ale tymi, którzy mają jasne zasady i potrafią się ich trzymać.
Czekam na Wasze sugestie i komentarze
PS. Uczę się powoli obsługi bloga, więc wybaczcie graficzne niedociągnięcia :)
Pewnie napominanie na niewiele się zda... Im częściej mówisz dziecku nie rób tego, tamtego to jego zainteresowanie tym czymś wzrasta, zrozumie dopiero wtedy kiedy się "poparzy". Żeby nie popadać w rutynę musimy zdać sobie sprawę że wszystko to co posiadamy mamy od Boga ("ubogi" - człowiek, który mam wszystko u Boga...). Kiedy mamy jakiś problem wiemy do kogo pójść, kogo prosić o pomoc, ale kiedy w naszym życiu wszystko układa się "po naszej myśli" zapominamy o Panu Bogu... Musimy zrozumieć że Pan Bóg zawsze chce naszego dobrego, a jakieś małe cierpienia, które spotykają nas gdzieś po drodze są tylko po to, abyśmy może zastanowili się nad naszym życiem raz jeszcze i wyciągnęli z niego wnioski... Przecież wszystko co mamy mamy od Boga!
OdpowiedzUsuńW dzisiejszym świecie ludzie nie za bardzo wiedzą czego chcą, choć uczą się na błędach to nie zawsze im to wychodzi. Gonią za szarą rzeczywistością przytłaczają ich rzeczy oczywiste. Trudno określić ich byle jakość bo dla każdego z nas ma inne znaczenie szerzy się tumiwisizm a dokładniej rzecz biorąc brak gorliwości w sytuacjach, które wymagają naszej uwagi. Czym dzisiaj jest duchowny? Czy można powiedzieć że jest się wierzącym bo uczęszcza się w co tygodniowej mszy świętej? Czy Stwierdzenie chrześcijanin robi dzisiaj furorę? Dzisiaj "nie można" wyróżniać się z tłumu jest to "karalne". Oczywiście przyzwyczajamy się do takiego punktu widzenia, które nie jest odzwierciedleniem naszej duszy tylko naszego środowiska. Podsumowując z kim przystajesz takim się stajesz....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dari
Hmm w dzisiejszych czasach żyjemy inaczej niż kiedyś.. Wyróżnił Ksiądz słowo bylejakość czyli tez ubiór odświętny czy też zachowanie. Czasem często młodzież boi się zastosować się tego, boi się reakcji rówieśników każdy spogląda na innych i nie chce być gorszy czy wyśmiany i zaczyna się tworzyć łańcuszek. Też może to zależeć od wychowania przez rodziców, jeżeli w rodzinie są jakieś zasady i uczymy się ich od małego to sądzę że też to pozostanie na całe życie... Fajnie było by to zmienić no ale nikt nie jest w stanie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Chciałabym odnieść się jeszce do jednej kwestii, a mianowicie do Boga... Przez młodych ludzi jest On uważany za kogoś kto nie ma pojęcia o współczesności..(nie mówię tu o wszystkich ;) ) Jednakże stwierdzam, że trudno tłumaczyć im o rzeczach, o których my także nie mamy zbyt dużej wiedzy... Trudno przemawiać, głosić, dawać świadectwa, dzielić się swoimi doznaniami.. Gdy jednak próbujemy zostajemy skreśłeni i odesłani na dalszy plan, a nawet na czarną listę...Jednak, by odbudować ten "miejski autorytet" trzeba bardzo się napracować i zrobić coś czego nie chcemy.. Zastanawia mnie jedno, mamy wolną wolę i możemy wybierać, a jednak środowisko "zmusza" nas do takich a nie innych działań...Boimy się powiedzieć NIE, wiem to po sobie... Gdy zostajemy przytłoczeni argumentami z drugiej strony to już nei potrafimy bronić siebie i swojego zdania... Nie mówie tu o przesadnej upartości, ktora nie prowadzi do niczego dobrego...Spotykam się z wieloma stwierdzeniami na temat bycia bylejakim jak i na temat ofiary... Ofiara??tczyli tak naprawdę co? Wolisz brać czy dawać? By coś docenić niby trzeba coś starcić ale czy tak jest do końca? Może nie tyle co starcić co dac z siebie jeszcze więcej.. Choc nei zawsze przychodzi to z taką łatwością... Wiem, ze moze latwo o tym się mowi, a w rzeczywistości brakuje nam słow...Jeżeli dziś spaotkamy człowieka, który jest ciekawy życia przylepiamy mu nalepkę "pewnego siebie" " cwaniaka" szukającego igły w stogu siana... Nie rozumiemy wartości najważniejszych... Natomiast z drugiej strony jak radzić sobie z czymś z czym nie chcemy walczyć? Praktycznie patrząc z perspektywy człowieka, który "poddał" się wpływom współczesnosci mozna stwierdzic, ze nie ma co się dziwić takiej postawy, bo jednak jak byśmy mocno się starali to i tak nie zbawimy calego swiata... szkoda, ze taka informacja dociera do nas gdy juz zaczynamy zbawiac;)
OdpowiedzUsuńJedna KSM a ile wniosków..
Pozdrawiam Daria
Mam inne zdanie na ten temat...
OdpowiedzUsuńi nie zgadzam sie z Darią
Jestem tu przez przypadek a kazanie Hmm napewno bym nie zasnoł,pozdrawiam z Gdańska;)
Nie kwestionuje odpowiedzi innych ludzi... Jednak proszę, by gdańszczanin przybliżył mi bardziej swoje stanowisko...
OdpowiedzUsuńDaria
Wydaje mi się że każdy ma inny pogląd. Zacytuje tu słowa Darii : Trudno przemawiać, głosić, dawać świadectwa, dzielić się swoimi doznaniami.. Gdy jednak próbujemy zostajemy skreśłeni i odesłani na dalszy plan, a nawet na czarną listę.." Czy tak nie jest... Jestem w 100% zgodna ze słowami Dari.. i także Księdza Tomasza...
OdpowiedzUsuńale chętnie bym usłyszała zdanie kolegi z Gdańska:)
pozdrawiam Justyna
Właśnie, zacznijmy od siebie, bo jak wymagać od innych, skoro sami nie mamy zasad.Niestety mamy tak, że u drugiego widzimy wady i niedociągnięcia, a nam samym trudno jest się ocenić.Myślę, że wynika to z tego, że nie bardzo zastanawiamy się nad swoim postępowaniem.
OdpowiedzUsuńW domach za mało mówi się o religii i wierze,w dzisiejszym zabieganym świecie żyjemy obok siebie, a na rozmowę czasu nie starcza.Wzorce zachowań wynosimy z domu, jeżeli w domu nauczymy się szanować drugich, to nie ma siły by idąc do szkoły nagle o tym zapomnieć.
Dziękuję za Wasze komentarze. Faktycznie trudno dziś mówić co innego niż głosi świat, ale tylko martwe ryby płyną z prądem, a my przecież mamy być żywymi rybami. Już na podstawie krótkiego czasu w duszpasterstwie daję Wam gwarancję, że warto inwestować w życie wiarą i nie być byle-jakim człowiekiem.
OdpowiedzUsuń<>
OdpowiedzUsuńja także nie. ale usłyszałem kiedyś od pewnego madrego i pobożnego zakonnika, że w Ewangelii nie pojawiają się słowa: "musicie/itp." Chyba pytanie, które sobie zadajemy ma trudniejsza odpowiedź niż nam się wydaje. Bo jak wydobyć z ludzi to co w nich już jest, unikając pokusy mentorstwa i narzucania gotowych rozwiązań? hmm. wiem jak to zabrzmi, ale tutaj, na arenę, chyba wkracza... miłość? Cóż za odpowiedź! ;)