sobota, 15 stycznia 2011

Nasza klasa...

Już od dłuższego czasu chodziła mi ta myśl po głowie... "Nasza klasa..." Te dwa wyrazy kojarzą mi się nie tylko z popularnym internetowym serwisem, ale może przede wszystkim, z bardzo dotykającą serce piosenką Jacka Kaczmarskiego.

"Co się stało z naszą klasą...?" Przychodzi pewnie w życiu każdego z nas taki moment, taki czas, kiedy patrzymy trochę inaczej na to, co minęło, na to, co za nami. Patrzymy na teraźniejszość i widzimy, jak to wszystko idzie do przodu... Z sentymentem wspominam zwłaszcza czas szkoły średniej. To taki wyjątkowy okres w życiu, taki... pomiędzy młodzieńczością a dorosłością.

Patrzę na to "nasze pokolenie". Czasem zastanawiam się, czy historia kiedyś nas jakoś nazwie? Bo bez wątpienia, to pokolenie wyżu demograficznego, pokolenie urodzone około stanu wojennego, to wyjątkowa grupa. 

Dlaczego wyjątkowa?

Urodziliśmy się jeszcze za "komuny"... więc niejako za mgłą pamiętamy może jeszcze kolejki przed sklepami, mundurki w szkołach, katechezę w salkach... Pamiętamy może jeszcze jakby za mgłą: kozaki "Relaks", oranżadę w proszku...

Ale początki naszej edukacji szkolnej, to już przełom lat 80 i 90-tych. Więc powiew wolności... Wolności, której wtedy nie rozumieliśmy...

I jeszcze jeden etap, bardzo ważny... Czas wchodzenia w dorosłość, czas matury, to czas otwarcia granic"na  wielki zachód". Wielu z tego naszego pokolenia, w wieku 19-20 lat wyjechało za granicę. Wyjechało wielu moich znajomych. Chcieli pojechać na rok, może na 2 lub 3... Zarobić i wrócić... Mija już prawie 10 lat i  wielu wciąż nie wraca... Bo często nie ma do czego...

Wielu też rozproszyło się po Polsce... To tu, to tam... "Od Bałtyku po gór szczyty", ze szczególnym akcentem na duże miasta. Rodzinny Lębork, jakiś taki cichy i bardziej dorosły... Zauważyłem to choćby na pasterce, na której byłem w rodzinnej parafii po 8 latach.

Ja też od prawie roku doświadczam "bycia na zachodzie"... Pewnie trochę inaczej, ale choć w małym stopniu rozumiem "jak to smakuje"...

Ta migracja i emigracja z pewnością wpływają na styl życia. On jest już inny. Świat stał się globalną wioską. Pewne wartości obecne od wieków nieco się zatarły. Zatarły się nieco takie pojęcia, jak: Ojczyzna (także ta "mała"), małżeństwo, rodzina, wiara... A życie przypomina czasami styl "wiecznego studenta"... Praca, praca, impreza...

Z pewnością już przynosi to konsekwencje... Mogli by o nich powiedzieć więcej ci, którzy pracowali lub wciąż pracują za granicami Polski. Ja po części też to czuję. Pomijając to, że Polska postrzegana jest jako "typowy kraj Europy wschodniej" (jeździmy wozami konnymi, nie mamy internetu, itp. itd.), to zawsze będziemy postrzegani, jako obcy...

Piszę to trochę z żalem w sercu, ale nie do mych rówieśników z "pokolenia stanu wojennego"... Piszę z nutką żalu, bo czasem chciałoby się wrócić do tego czasu szkoły średniej... do tej młodości "górnej i durnej"...

Więc z nutką dekadencji, pozdrawiam gorąco tych, których często wspominam... Pozdrawiam tych, z którymi tworzyliśmy tę młodość... Pozdrawiam tych rozproszonych po Polsce i po świecie...


(dedykuję wszystkim poniższą piosenkę i zapraszam do Waszych refleksji)


5 komentarzy:

  1. Po tej notce aż chce się iść do szkoły..! akurat zaczynam szkołę średnią. Jak ksiądz mówi, to taki czas między młodzieńczością a dorosłością :) Pozdrowienia z "odwilżonych" Chojnic : )
    Mró.

    OdpowiedzUsuń
  2. hehehe Tomku, może i jestem trochę młodsza od Ciebie, od Was ale jeszcze pamiętam choć baaaaaaaaaardzo przez mgłę komunę i dla mnie to był czas butelek z mlekiem z aluminiową zatyczką,bieganie za piłką, zabawa w chowanego i to "maaaaaaaa-mooooooooo" pod balkonem ;) a ludzie...sam wiesz jak to jest :) choć i tak zdecydowanie bardziej podoba mi się studiowanie :) to już nie taka smarkateria (z całym szacunkiem dla licealistów)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tarcza na ramieniu niczym rycerz! Trzydzieści kilka osób w klasie, więc było o co walczyć. Chociażby o mleko na stołówce. Korytarze wielkie, nauczyciele jakby z innej epoki (tej od dinozaurów): zawsze na dystans, czasem z luźną ręką i poniżającym słowem. Aż żal było tych słabych i lujów. Jednak coś normalnego było w tej nienormalnej rzeczywistości...
    Teraz ta sama szkoła wygląda mniej normalnie... Zwłaszcza gdy jest się po tej drugiej stronie, ale wciąż w tej samej podstawówce...
    Czy uczeń jest w stanie zrozumieć? Mam nadzieję- nadal...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem na studiach, maturę pisałam prawie rok temu. Pamiętam ten strach, obawę jak wyjdzie, ciekawe co będzie, jakie będą wyniki... Wtedy tak bardzo chciałam zmian, wyjazdu, "odcięcia od pępowiny"... Dziś... Za tym wszystkim tęsknię, ale po to są wspomnienia:) Ich przecież nikt nam nie odbierze. Niestety życie pędzi na przód jak szalone - widzę to teraz (szczególnie w czasie egzaminów, sesji...) Pędzi, a my - czy tego chcemy czy nie - pędzimy razem z nim. Ale, przecież tego nie zatrzymamy, nie zmienimy, jedank możemy w każdym nowym dniu, w każdej małej rzeczy znaleźć coś dobrego i zrobić coś dobrego... I o to tutaj chodzi;)
    PS Dziękuję za taki wpis:)
    Pozdrawiam
    K.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przemysław Wesołowski16 stycznia 2011 21:17

    Witam Księdza Tomasza.Każdy z nas chodził kiedyś do szkoły(podstawówka, gimnazjum ,zawodówka,liceum,studia).Mieliśmy swoją klasę. Teraz także w internecie jest taki znany portal jak Nasza Klasa.Po ukończeniu szkoły zdajemy maturę. Idziemy na studia . Po karierze naukowej idziemy do pracy ,zakładamy rodziny albo tak jak Ty wybrałeś seminarium i zostałeś Księdzem.Jeżeli nie wiedzie nam się to próbujemy nowych wyzwań. Udajemy się za granicę do pracy.Moim zdaniem powinniśmy z każdego naszego dnia wynosić pozytywne rzeczy .Zło natomiast odrzucać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń